Już zaraz wracam do testów, tylko skończę kroić sałatkę

Pracujecie sobie ładnie nad projektem. Każdy członek zespołu ma przydzielone zadanie i wywiązuje się z terminów. Macie zaplanowany harmonogram prac i się go trzymacie. Nagle dostajecie wiadomość od wydawcy, że plan się zmienił, a Twój zespół ma zacząć pracować na gotowym już produkcie i przetestować go na wszystkie możliwe sposoby. Macie na to niecałe 3 tygodnie. Co teraz?

A) Panika. DAJCIE WY NAM SPOKÓJ, NIE TAKA BYŁA UMOWA, NIENAWIDZĘ LOKALIZACJI *stół wyrzucony w powietrze i trzaśnięcie drzwiami*

B) Negocjacje. Może da się trochę wydłużyć termin, chociaż troszkę, wie pan, święta idą…

C) Akceptacja. My nie damy rady? POTRZYMAJ MI PIWO!

 

Oczywiście, w naszym przypadku skończyło się to opcją C. Ostatnie dwa tygodnie to był pożar poganiany pożarem i podlewany oliwą. Praca po 12 godzin dziennie, rezygnacja z zajęć na uczelni, byle tylko wyrobić się na czas. Pierwsze dni: podwójna korekta tekstu, by wyeliminować część błędów jeszcze przed zaimplementowaniem tekstu do gry. Następnie stworzenie nowej pamięci tłumaczeniowej i wygenerowanie nowego pliku XML z polską wersją. A potem to już tylko wytyczne do testów i granie, granie, granie. Robienie zrzutów ekranu, odpowiadanie na pytania, gorące dyskusje, wprowadzanie poprawek, aktualizacja pliku. Powtórzyć 1000 razy.

Jest Wielkanoc, a zespół projektowy wciąż gra i testuje i poprawia i nie śpi. Wszyscy chcą, by ostateczna wersja była dopieszczona i pozbawiona błędów. Z tyłu głowy cały czas wisi pytanie, czy warto aż tak się poświęcać? Tego nie wiemy. Przekonamy się w przyszłym tygodniu. Jednak doświadczenia, jakie zdobyliśmy w tym czasie, nikt nam nie zabierze!

Ze świątecznym pozdrowieniem,

PM

 

Facebook
Instagram
Twitter

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *